Nie mam pojęcia…
Widziałam Cię w wielu
sytuacjach i zawsze jesteś bardzo samodzielna. Mam wrażenie, że ze wszystkim
jesteś w stanie dać sobie radę… Jak Ty to robisz?
To cecha rodzinna, moja babcia, mama i ciocie są silnymi
kobietami. Niejedno przeżyły i nie raz musiały sobie radzić same. Czasem to
nawet wada - nie potrafimy prosić o pomoc.
Trochę z nas takie Zosie Samosie.
Pamiętam, jak ja
ledwo podnosiłam dziecięcy fotelik do samochodu, a Ty w jedną rękę brałaś
fotelik z córą, w drugą torbę podróżną i jechałaś samochodem ponad 100 km. Dla
mnie to było nierealne, a na Tobie wydawało się nie robić wrażenia…
Fotelik rzeczywiście nosiłam, ale trzymałam go obiema
rękoma. Torbę zanosiłam do auta wcześniej. O ile nie zaniósł mi jej mąż.
Rozumiem, że trochę
podkoloryzowałam… ☺ A teraz, już z dwiema córkami, jak podróżujesz?
Teraz ja siedzę za kierownicą, a one z tyłu. Skupiam się na
jeździe, dziewczynki śpią albo nie. Nie myślę o tym jako o problemie, tylko o
zadaniu, a potem planuję, co i jak.
Zadaniowe myślenie ułatwia?
Ułatwia. Choć
nie do wszystkiego należy tak podchodzić. Zrobienie obiadu to zadanie,
wieczorne czytanie bajeczki to czas dla nas.
A co Ci daje bycie
"twardą babką"?
W życiu bym siebie tak nie nazwała. Robię po prostu to, co
muszę
Jakie
określenie bardziej by do Ciebie pasowało?
Zaradna.
Też dobre ☺. To więcej z tej zaradności plusów czy minusów?
To zależy - ja wolę widzieć plusy. Choć czasem chciałabym,
żeby mnie ktoś wyręczył. A tu nikt się nie pcha, bo przecież "da sobie
radę".
Z drugiej strony - zawsze mogę poprosić o pomoc, a
samodzielność daje wolność.
Wolę to drugie rozwiązanie.
Pięknie to powiedziałaś… Pisanie też Ci daje wolność?
Nie, pisanie daje mi satysfakcję. Po prostu lubię wymyślać
historie i ubierać je w słowa.
Wiem, ze piszesz 2
blogi i wydałaś książkę…
Tak, przy czym na jednym blogu można tę książkę w całości
przeczytać ☺. Drugi jest związany z
byciem mamą.
Któryś z blogów jest
tym bardziej przez Ciebie lubianym?
Nie, to są dwie różne rzeczy: Pisze się (piszesie.blog.pl) to historie zmyślone. Mogę tam wypisywać, czego
dusza zapragnie - uśmiercać, ożywiać, męczyć i dręczyć, mogę pisać jako facet
czy kobieta, jaką nigdy bym nie była. To twórczość pisarska sensu stricte.
Matka realistka (matka-realistka.blog.pl) pozwala mi nie oszaleć w byciu mamą, bo rodzicielstwo
mnie zaskoczyło tak bardzo, że czasem się w nim gubię. Kiedy ubieram je w
słowa, robi się trochę prostsze.
Matka realistka jest
o Tobie?
Tak, Matka realistka to ja, choć mąż się z tym pięknym
pseudonimem nie zgadza ☺.
A co Cię w byciu mamą
najbardziej zaskoczyło? Pamiętaj,
że w moich oczach wydajesz się być osobą przygotowaną na wszystko ☺.
Tak, ja też tak kiedyś o
sobie myślałam ☺.
A potem okazało się, że dziecko ryczy 20/24, chce ssać co 1,5 godziny i inne
tego typu. Nie byłam gotowa na setki tysięcy drobnych problemów, z którymi
codziennie zmagają się mamy. Musiałam
się ogarnąć i nauczyłam się nie zastanawiać. A więc nie myślę "Czy mi się
chce gotować osobno zupę dla Ani". Po prostu wyciągam kurczaka, marchewkę
i zupa za chwilę jest w garnku.
Nauczyłam się też nie
przywiązywać do swoich rozwiązań, tylko reagować na bieżąco. Ale nie powiem:
lubię mieć plan.
Czy macierzyństwo dla
Ciebie to też miłe niespodzianki ☺?
Oczywiście, całe mnóstwo i to codziennie To takie drobiazgi: że Ala chciała kaszkę na
śniadanie, a Ania w końcu skumała raczkowanie. To Młoda coś śmiesznego powie, a
to wymyślą zabawę i rechoczą. Niejedna mama potwierdzi, że własne dzieci lepiej
się ogląda niż najciekawszy program w TV.
Masz jakiś swój ulubiony
post na blogu o byciu mamą?
Nie. Piszę na bieżąco o tym, co akurat we mnie siedzi. Nie
oceniam tego potem, nie przywiązuję się. Myślę raczej o kolejnym niż poprzednim…
A wspomniałaś, że na
blogu „Pisze się” możesz męczyć i dręczyć… – mogłabyś rozwinąć ☺? O czym właściwie tam piszesz?
O kobietach - tak ogólnie. Pierwszą książkę zaczynałam pisać
na studiach, stąd jej tematyka wokółstudencka. Kolejna powstała po urodzeniu
Młodej, ale to nie dlatego jej bohaterka jest w ciąży. Zresztą jest do mnie zupełnie
niepodobna. Ale to właśnie jest cudowne w pisaniu - mogę przez kilka godzin żyć
innym życiem. W planach mam napisanie kryminału. Nie wszystko, co napiszę
trafia na bloga. Zdarza mi się uśmiercić kogoś, a potem go przywrócić do życia.
Bardzo cenne jest dla mnie, że na blogu ludzie komentują.
Jedna powieść jest pisana w pierwszej osobie i czasem mi się obrywało, bo nie
każdy zauważał, że to fikcja. Ludzie oceniali moją bohaterkę i dawali temu
wyraz.
I wcale nie musieli jej lubić, ale właśnie o to mi chodziło.
Co wtedy czułaś, jak
widziałaś takie komentarze? Traktowałaś to osobiście?
Chciałabym powiedzieć, że spływało po mnie jak po kaczce,
ale to nieprawda. Na szczęście pojawiały się też głosy, że moje pisanie się
podoba. Udało mi się przekonać samą siebie, że każdy ma prawo ocenić to, co
robię, skoro upubliczniam teksty. A te mogą się komuś nie podobać. Jeśli mnie
przy tym nie obraża, tylko wyraża swoją opinię, to w porządku.
Mi też nie
wszystko się podoba i też o tym mówię.
Wiem, że do swojego
pisania podchodzisz z dużą pokorą… Powiedziałaś kiedyś, że bardzo dziwi Cię, że
ktoś się oburza, że jego książka jest na Chomiku, podczas gdy Ty cieszysz się,
że ktoś udostępnił Twoją powieść, bo to daje nadzieję, że dotrze ona do
większej liczby osób.
Tak na prawdę, to nie wiem, czy jestem na Chomiku. Zaraz po
ukazaniu się mojej pierwszej książki ucieszyłam się, bo sprzedały się 4
egzemplarze. To e-book, który kosztuje niecałe 4 zł. Mój mąż uszczypliwie
powiedział, że pewnie teraz 4 osoby mają mnie na Chomiku. Ucieszyłam się, bo to
oznacza, że komuś się podobało na tyle, że postanowił mnie spiratować. Jeśli
ileś osób przeczyta darmową wersję, to może jakiś procent przy kolejnej książce
postanowi kupić oryginał, żeby autorka się ucieszyła z tych dwóch złotych. Poza
tym to nie jest dla mnie problem, bo sama udostępniam te treści za friko na
blogu.
A swoją drogą, przez rok sprzedało się około 30 egzemplarzy.
Do Rowling może mi brakuje, ale to dla mnie i tak wielki sukces.
Gratuluję, mam
nadzieje, ze nasi czytelnicy również będą zainteresowani Twoją twórczością. Czy
mogłabyś ich zachęcić do lektury Twoich powieści?
Marketing to moja słaba strona, ale spróbuję.
„Przyjaciółki” (link): Trzy przyjaciółki wynajmujące wspólnie mieszkanie co sobotę wychodzą pobawić się w klubie. Jedna z nich, Tosia, to studentka ostatniego roku prawa - kończy pisać swoją pracę magisterską, przygotowuje się do odbycia aplikacji. Druga, Anka, to studentka germanistyki. Jej największym marzeniem jest ślub z ukochanym, Damianem. Trzecia, Marta, to psycholożka i feministka - pracuje w fundacji "Być kobietą", gdzie pomaga kobietom skrzywdzonym przez życie. Dziewczyny próbują spełniać swoje marzenia,
ale życie nie zawsze toczy się zgodnie z ich planem. Na szczęście zawsze mogą na siebie liczyć.
„Bez skrupułów” (link): Jest to opowieść o młodej, ambitnej i pewnej siebie kobiecie, która wplątała się w romans z żonatym szefem. W efekcie zachodzi w ciążę. Postanawia urodzić i wychować to dziecko, ale żeby to zrobić, potrzebuje pieniędzy. Proponuje więc swojemu szefowi (ojcu dziecka) pewien układ.
Moje bohaterki to zwyczajne dziewczyny, które radzą sobie w życiu tak jak
umieją. Ich historie są podobne do wielu innych, być może do Twojej. Jeśli
chcesz je poznać – zapraszam na mój blog Pisze się.
Nie byłabym sobą
gdybym nie zapytała o blog erotyczny. Kiedyś się zarzekałaś, że taki stworzysz,
ale pod pseudonimem…
Było, minęło. Mam bardzo dużo pomysłów, wiele z nich upada.
Z tego co pamiętam to byłam wtedy w zaawansowanej ciąży. Zrzucam wszystko na
hormony☺. A tak serio, to ledwo ogarniam dwa blogi, na trzeci nie miałabym już
zupełnie czasu. Niedługo wracam do pracy, a chcę jeszcze założyć własny biznes.
Naprawdę, jaki?
Portal dla terapeutów. Nie chcę się wdawać w szczegóły -
konkurencja nie śpi i ma więcej kasy ☺.
Teraz nie wiem czy
żartujesz ☺.
Trochę żartuję, trochę nie. Dobry pomysł na biznes, to
skarb. Jak już ruszę, to będę nagłaśniać. Na razie trwają prace. Przy tym kasa
to realny problem ☺.
Mogę powiedzieć, że to będzie portal skierowany do
terapeutów i rodziców, zawierający materiały przydatne w terapii. Takie portale
już są, ale mój będzie się on nich nieco różnił. Czym dokładnie - nie zdradzę ☺.
Magda, skąd Ty
bierzesz te wszystkie pomysły?
A to kompilacja różnych takich. Skąd mi się wzięło pisanie -
nie wiem. Ale firma to kwestia moich ambicji. Konkretny pomysł to już
doświadczenie.
Właśnie, przecież Ty
jesteś z wykształcenia jesteś polonistką. Czy to przy pisaniu bardziej pomaga
czy wręcz przeciwnie – ogranicza?
Chyba nie ma większego znaczenia. Albo nie potrafię tego
dostrzec.
Może przeszkadzałoby, gdybym miała ambicje zdobycia Nike czy
innego Nobla, ale nie mam takich. Piszę dla siebie.
Pisanie dla Ciebie
jest drogą do…
Na razie sprawia mi po prostu frajdę. Może kiedyś da mi
jakieś sensowne pieniądze, ale to nie jest konieczność. To moje hobby, sprawia
mi radość.
A co Cię inspiruje?
Inspirują mnie ludzie.
Ludzie…?
Czasem ktoś mi da przykład, czasem powie dobre słowo i od
tego mi się chce ☺.
A jak mi się nie chce, to daję sobie trochę wolnego.
Mówiłaś mi, że nawet bardziej niż z pisania,
jesteś dumna z tego, że regularnie biegasz, z tego, że wytrwałaś.
To dla mnie mega sukces. Nie jestem typem sportsmenki, ale
po drugim porodzie postanowiłam zacząć biegać, żeby zachować formę. Chcę
przebiec 10 kilometrów, wystartować w jakimś biegu. To mój cel.
Teraz wróciłam
do biegania po zimowej przerwie, chorowaniu. Najbardziej bałam się właśnie, że
znajdzie się powód, żeby przerwać i potem już nie wrócę do treningów.
Nie mogę nie zapytać: jak Ty znajdujesz na to wszystko czas?
Staram się go nie tracić na pierdoły, ale nie zawsze mi się
udaje. Szczególnie szerokim łukiem omijam internet.
To trochę zabawne, bo przecież Twoja
twórczość to głównie internet.
Prawda. Za bardzo uogólniłam. Staram się unikać tych stron,
na których można siedzieć godzinami tak naprawdę nic nie robiąc.
Wiesz, Magda, czego Ci życzę… Życzę
Ci, że Twoje książki poza wirtualnymi, miały również wersję papierowe, żeby
leżały na eksponowanych półkach w księgarniach, a Ty żebyś z wielką
satysfakcją, wąchając świeżutki druk, pomyślała sobie – kurcze – naprawdę mi
się udało! ☺