piątek, 8 maja 2015

"Niech żyje bal! Bo to życie to bal jest nad bale! (...) " - rozmowa z Michaliną Machnikowską



Michalina Machnikowska
  • mama 4-letniej Tosi
  • wokalistka
  • absolwentka szkoły muzycznej w klasie fortepianu
  • mgr Położnictwa 
  • studentka ostatniego roku Psychologii
  • instruktorka Zumby

Michalina, czym Ty właściwe zajmujesz się zawodowo :)?

O matko, dobre pytanie :) Teraz się zastanawiam, czy naprawdę jestem przygotowana do wywiadu. Spróbuję od czegoś zacząć...
Wydaje mi się, że jestem kimś ciągle poszukującym. To wiem na pewno :)

Poszukującym...?

Poszukującym swojej ścieżki w życiu, jeżeli jest w ogóle możliwe poczuć, że jest jakaś jedna przeznaczona dla nas ścieżka, bo też  trochę tracę w to wiarę…
Może mam po prostu problem z podejmowaniem decyzji, jak większość kobiet podobno... haha

To co było pierwsze na Twojej drodze?

Chyba pierwsza była mimo wszystko muzyka…

Co masz konkretnie na myśli ?

Od dziecka uwrażliwiałam się muzycznie począwszy od domu rodzinnego, który był pełen muzyki, poprzez własne pierwsze występy - m.in. śpiewając psalmy w kościele:), ale także występując w szkole, uczestnicząc w konkursach.

Następnie w wieku 10 lat dostałam się do Szkoły Muzycznej I stopnia im. Henryka Wieniawskiego w Gdańsku do klasy fortepianu. Trochę podobno byłam "stara" jak na rozpoczynanie nauki w tej szkole, ale chyba dobrze sobie radziłam, bo zamiast w 6, to skończyłam ją w 5 lat.

Żałuję odrobinę, że nie wybrałam wtedy skrzypiec, chociaż podejrzewam, że z powodu mojego "podeszłego" wieku może by mnie tam nie chcieli. Skrzypce dostałam jako prezent ślubny od rodziców i siostry, więc jest jeszcze szansa, że nie tylko moja córeczka na nich kiedyś zagra.


Czy muzyka nadal jest dla Ciebie ważna?

Tak, zdecydowanie. Odkąd przeczytałam na pewnej artystycznej ściance cytat Fryderyka Nietzschego mam poczucie, że nie ja pierwsza i pewnie nie ostatnia uważam, że "Życie bez muzyki byłoby pomyłką".

Po drodze śpiewałam w kilku zespołach - był heavy metal, gothic metal, trochę po polsku, trochę po angielsku, był też ponglish English :) Grałam także na klawiszach.
Na pierwszych studiach - Położnictwo na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym wstąpiłam do Chóru GuMed-u w którym śpiewałam razem z tatą ponad 10 lat.

10 lat to bardzo długo… Jak to wspominasz?

Chór był fajną przygodą, do której może jeszcze kiedyś wrócę. Dał mi możliwość wspólnego, zespołowego cieszenia się śpiewem, ale też podróżowania i to nawet do bardzo odległych miejsc.

Najbardziej niesamowitą podróżą była ta do Chin, gdzie braliśmy udział w międzynarodowym konkursie razem z 400 innymi chórami. Zdobyliśmy medale złoty i srebrny w dwóch kategoriach.

Do tej pory mam kontakt z przemiłą dziewczyną z Indonezji.

To ogromny sukces, jak się czułaś jako złota medalistka?

Hehe, tak szczerze, czułam się jak gwiazda Hollywood na wręczaniu Oscarów :)
Przede wszystkim Chińczycy - organizatorzy tego konkursu urządzili to wszystko z wielkim przepychem i rozmachem. Rozdanie medali odbywało się w ogromnej sali z czerwonym dywanem! :)

Prowadzący byli ubrani w eleganckie stroje balowe. Te 400 chórów było bardzo często ubranych w stroje narodowe, co było niezwykłym widokiem. Natomiast atmosfera euforii, która temu towarzyszyła dodawała skrzydeł.

A jak odebrałaś same Chiny?

Chiny zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie, czułam się jak w bajce. Nie chodzi o to, ze było tam idealnie, ale to dla mnie - Europejki był zupełnie inny świat.

Zresztą Chińczycy także byli nami zachwyceni. Nie chcę się tu chwalić, bo myślę, że dotyczy to ogólnie zderzenia różnych ras, ale spotykane na ulicy Chinki zaczepiały mnie i prawiły komplementy - usłyszałam od jednej, że mam twarz jak anioł.  Dla nich, my jesteśmy jakby z innego świata...


To było niesamowite przeżycie - być tam. Jestem wdzięczna, że było mi to dane.

Przyznam, że nie wyobrażam sobie Polki, która podchodzi do cudzoziemki w ten sposób ją komplementując… :)

A wiesz, w Polsce myślę, że rzeczywiście byłoby to mało prawdopodobne, ale w Chinach tajemniczo ulegaliśmy urokowi tego kraju i chyba uczyliśmy się zachowania od tamtych uśmiechniętych ludzi. Bo Chińczycy, czy to w bogatych, czy też skrajnie biednych dzielnicach zapisali mi się w pamięci jako radośni, pogodni ludzie.

Myślałaś żeby kiedyś wrócić do Chin?

Chciałabym kiedyś znów się tam znaleźć i przejść znowu po Chińskim Murze, przejechać się koleją magnetyczną Maglev, zobaczyć tysiące świateł Szanghaju i dziewięć milionów rowerów w Pekinie, jak śpiewa Katie Melua, którą zresztą lubię. Ale też interesują mnie inne zakątki tego świata. Lubię zobaczyć co znajduje się za horyzontem, poczuć inną kulturę, przez chwilę poczuć się po prostu obywatelem całego świata.



Rozmarzyłam się... :)

Michalina wiem, ze za dwa dni Twój koncert z zespołem Medsti. Czy myślisz, że to będą podobne przeżycia, jak na koncertach w Chinach? Myślę też o poczuciu bycia gwiazdą :)?

Hehe, już teraz czuję się jak gwiazda - ktoś chce usłyszeć co mam do powiedzenia. Dziękuję, Magda :)

Co do koncertu, po prostu postaram się ze wszystkich sił zrobić to, co do mnie należy najlepiej, jak tylko umiem. Chciałabym pozwolić sobie na przekraczanie własnych granic, do pewnego stopnia, ale też mam świadomość, ze już koncert to nie najlepsze miejsce na full spontan :)

Na czym Ci najbardziej zależy?

Zależy mi, żebyśmy mieli słuchaczy, bo przecież po to jest się artystą, nie dla samego siebie, chociaż to bardzo ważne, żeby czuć się dobrze z tym, co robimy… Dla mnie chyba równie ważne jest dzielić się tym z innymi i będę czuła ogromną radość, jeżeli ludzie poczują  tę muzykę na własnej skórze (gęsia skórka mile widziana:)) Chciałabym przede wszystkim żeby wzięli z niej coś dla siebie…

Powiedź proszę coś więcej o samym zespole i muzyce, którą tworzycie.

Szanuję kompozytora i twórcę tego projektu - Krzyśka Karczewskiego, który moim zdaniem włożył w to wszystko całe serce, ale nie tylko. Bardzo chciałabym, żeby jego marzenie stało się rzeczywistością. Jestem dumna i wdzięczna, że akurat ja mogę choć troszkę się do tego przyłożyć.

Jesteś bardzo tajemnicza … :)

Projekt Medsti tworzy ponad 20 muzyków . W zasadzie trochę mniej osób nagrywało płytę, ale koncert jest miejscem na to, aby muzyka zabrzmiała z odpowiednią mocą.

Płytę nagrywaliśmy przez parę zimowych miesięcy ponad rok temu. Nadszedł czas, żeby naszą muzykę pokazać światu :)


Jaki gatunek muzyczny proponujecie?

Projekt Medsti to dla mnie kilka gatunków muzycznych - jest i klasycznie i filmowo, jest także rockowo i odnajduję tam również elementy piosenki aktorskiej.
Osobiście lubię bardzo wiele gatunków muzycznych, a tak naprawdę, to nie o gatunki chodzi.

To, co do mnie przemawia, to emocje płynące poprzez muzykę. Tym oddycham i tym śpiewam…

Wasz koncert wydaje się być dużym przedsięwzięciem….

Tak, rzeczywiście. W koncercie, jak już wspomniałam, weźmie udział ponad 20 muzyków - duża część z nich to muzycy Cappelli Gedanensis, którzy nie dość, ze są niezwykle profesjonalnymi muzykami, to także fantastyczni, ciepli ludzie. Z perspektywy prób mam dużą przyjemność i zaszczyt muzykować z tak światłymi ludźmi i wysokiej klasy artystami.

Z instrumentalistów mogę wymienić skrzypków, wiolonczelistki, kontrabasistów, waltornistę, pianistkę i perkusistę. Oprócz nich jest nas sześcioro wokalistów. W tym także kompozytor Krzysztof, wokalistka zespołu Arshenic - Oliwia, Adam - wokalista Side Roads, Agnieszka - chórzystka GuMed oraz mój tata - Czesław, także chórzysta, ale też instrumentalista GuMed.

Radio Gdańsk objęło Was patronatem, z czym to się wiąże ?

Parę dni temu wraz z Krzyśkiem Karczewskim udzieliliśmy wywiadu dla Radia Gdańsk. Mieliśmy przyjemność rozmawiać z panią redaktor Marzeną Bakowską. Dodatkowo 3 razy dziennie w Radiu Gdańsk można usłyszeć spot reklamujący nasz koncert.


Kończąc temat muzyki… Wyobraź sobie, że polska scena muzyczna stoi przed Tobą otworem, jakie miejsce na niej wybierasz…

Myślę, że w pierwszej kolejności  (skoro już tak mogę pomarzyć) wybrałabym Piwnicę Pod Baranami. Uwielbiam klimat tego miejsca i podziwiam artystów stamtąd się wywodzących.

A jakbyś miała powiedzieć jaki rodzaj muzyki jest tak naprawdę dla Ciebie?

Co jest dla mnie, nie wiem, chyba muszę wrócić do mojej pierwszej wypowiedzi -  jestem poszukująca :)

Michalina, poza śpiewem jest mnóstwo innych rzeczy, m.in. zawód położnej, o którym wspominałaś…

Tak. Studia, które ukończyłam to Położnictwo na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Temat mojej pracy magisterskiej – „Poród, procesem instynktownym, czy intelektualnym w ocenie kobiet”.


Bardzo wierzę, że my - kobiety odpowiedź mamy w środku. Odpowiedź, w sensie nasze ciała wiedzą jak rodzić…

Dlatego tak naprawdę, to obecnej wersji położnictwa obawiam się. Myślę tu o medykalizacji, rutynie, tysiącu różnych technik, przejmowania kontroli przez personel, zamiast pozostawić to kobiecie rodzącej.

Michalina, to osobiste pytanie, ale czy będąc położną łatwiej Ci było urodzić swoją córkę?

Mój poród to dla mnie duże doświadczenie zawodowe. Stało się to, czego nie chciałam, tzn. mając świadomość osoby związanej z medycyną takiego scenariusza sobie nie życzyłam.  Ale także dzięki temu wszystkiemu, wiem, że niełatwo rodząc w szpitalu jest słuchać samej siebie. 

Pomimo własnych doświadczeń chciałabym, aby kobiety bardziej słuchały siebie, ufały  temu, co mówi ich ciało. W tym drzemie mądrość, moim zdaniem. Niestety czuję się mała, może za mała, aby zmieniać rzeczywistość.


Na pewno wierzę w mądrość i siłę naszych ciał i wiem, że jeżeli będziemy na nie uważne, będziemy wiedziały co robić...

Mogłabyś powiedzieć, jaki był najpiękniejszy moment, który wspominasz z pracy położnej?

W trakcie studiów zapamiętałam praktyki, na których przyjęłam pierwszy poród. Urodził się Szymonek. Ale tak naprawdę każdy poród był na swój sposób piękny…

A najpiękniejszy poród, który widziałam ostatnio, to chociaż nie tak to sobie wyobrażałam, to urodzenie mojej ukochanej córeczki Tosi. Przyszła na świat w końcu przez cesarskie cięcie. 


Jako położna i osoba wierząca w naturę zastanawiam się, czy tak samo zakończyłby się on w miejscu, gdzie czułabym się panią sytuacji, bezpieczna w sensie nieprzekraczalności granic i nie tylko... np. w domu.

Myślisz, ze zawód położnej to pewnego rodzaju misja?

Myślę, że misja, to zbyt dumne słowo. I idzie za nim zbyt wiele kreatywności. Bycie położną to wsparcie, bycie dla ciężarnej, rodzącej, położnicy, dziecka, rodziny i kiedy trzeba  - konkretna pomoc.

To piękna wizja położnictwa, że położne mogą realizować wszystkie swoje kompetencje zapisane w ustawie, czyli m.in prowadzenie ciąży fizjologicznej i porodu fizjologicznego, ale też rozpoznanie oznak patologii i przekazanie w opiekę lekarza. 

Wydaje mi się, ze dzisiejszy świat nie jest na to gotowy…

Wiem, że od maja będziesz miała wykłady w szkole rodzenia? Co przede wszystkim będziesz chciała przekazać przyszłym Mamom?

Tak, chociaż „szkoła rodzenia”  to dla mnie pomyłka słowna. Nie uważam, żeby kobiet trzeba było uczyć rodzenia. Ale można im podpowiedzieć, aby uważniej się sobie przyglądały i że mają wybór. Chciałabym im dodać wiary w siebie, aby były odważne i nie pozwoliły na łamanie swoich granic. Waleczność oraz dar intuicji chyba mamy wpisany w naturę...

Czy dlatego wybrałaś psychologię, jako drugi kierunek? Żeby wspierać kobiety?

Psychologia jest i dla mnie samej wartościowa i dla bycia matką, partnerką... i dla zawodu położnej. Jest wiele aspektów, które chciałabym rozwijać, poszerzać. Bardzo chciałabym połączyć wszystkie moje pasje i marzenia, oczywiście poparte solidną wiedzą, ale też intuicją.
W ogóle chcę się rozwijać, kocham życie w pełni.

Co przez to rozumiesz?

Czuję, że żyję, realizuję marzenia, a dzięki temu poznaję siebie i mam nadzieję, jestem lepsza dla siebie i innych. Każda moja rola życiowa jest dla mnie inspirująca i wartościowa.

Michalina, Ty dla mnie przede wszystkim jesteś Mamą. Wiesz, co mam na myśli :)?

Chyba tak :) I zgadzam się z Tobą. Najważniejsza jest dla mnie Tośka. Przez ostatnie 4 lata byłyśmy prawie cały czas ze sobą. Uważam ten czas za jeden z najpiękniejszych okresów mojego życia. Relacja z tak wspaniałym drugim człowiekiem, który w dodatku jest moim dzieckiem, to coś niesamowitego. Kocham ją nad życie. Uwielbiam też nasze bycie razem we trójkę, gdy czujemy się spokojni, nigdzie się nie spieszymy, możemy być na siebie w pełni uważni, zaangażowani. Myślę, że uważność jest kluczem do wielu spraw.


Niedługo Tosia pójdzie do przedszkola, cały czas mam mieszane uczucia. Nie chcę myśleć o tym z lękiem, bo przecież powinnam być dumna, że po 4 latach wspólnego życia moje dziecko jest gotowe na samodzielność, chociaż ciągle się zastanawiam nad symptomami tej gotowości. Mam nadzieję, że dałam jej poczucie bezpieczeństwa i na tym będzie budowała swoje klocki.

Wiem, że spieszysz się na próbę przed sobotnim koncertem i nie mamy więcej czasu na omówienie wszystkich Twoich pasji…

Życie to pasja :)

Na zakończenie powiedz, proszę co Cię motywuje do ciągłego rozwoju? Pytam o to, bo jesteś osobą bardzo wytrwałą i swoje plany konsekwentnie realizujesz… Nie każdy to potrafi…

Nie wiem, czy konsekwentnie postępuję, często wchodzę w różne, ktoś mógłby powiedzieć boczne ścieżki, ale coś mnie tam ciągnie.

Może odpowiem Ci słowami piosenki, która ostatnio mocno zapadła mi w pamięć. To piosenka bardzo cenionej przeze mnie artystki Renaty Przemyk.

Jakby nie miało być,
Lepiej stracić niż nigdy nie mieć nic
Nawet gdyby przez chwilę mogło trwać
To niech się stanie...
Jakby nie miało być
To lepiej stracić coś, niż nigdy nie mieć nic
Nawet gdyby przez chwilę mogło trwać
Niech stanie się

Nie chcę, żeby kierował mną w życiu lęk. Z jakichś powodów, do których chyba jeszcze nie mam pełni dostępu, nie lubię rezygnować. Czuję też, że moja Mama zaraziła mnie radością życia i już tak mam :) Życzę wszystkim spełnienia marzeń!

Bardzo dziękuję za rozmowę i już nie mogę się doczekać sobotniego koncertu, na który wszystkich zapraszam :)

Dziękuję Magda i do zobaczenia w sobotę. Ja też się nie mogę doczekać :)


                                                                   Rozmawiała Magdalena Szweda



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz